Dziś kilka słów o „Sile nawyku” autorstwa Charlesa Duhigga – książce, która stała się dla mnie motywacją do wypracowywania nowych nawyków.
Od dwóch miesięcy pracuję nad swoimi nowymi nawykami. I powiem Wam szczerze – idzie mi zaskakująco dobrze! Jak się nad tym zastanowię, to w sumie tak dobrze, jak nigdy dotąd 😉 Od dwóch miesięcy ćwiczę dosłownie codziennie (zwykle są to treningi z Ewą Chodakowską), a od miesiąca nie jem słodyczy. Może dla kogoś to nic wielkiego, ale dla mnie to naprawdę spory sukces bo jeśli jestem z czegoś znana to napewno ze swojego słomianego zapału. Dlatego taka samodyscyplina jest u mnie czymś naprawdę nadzwyczajnym i bardzo mnie cieszy.
Wszystko albo nic
Moja dotychczasowa taktyka opierała się na podejściu „wszystko albo nic”. Jeśli z jakiegoś powodu byłam akurat baaaardzo zmotywowana, to motywacji starczało mi na dwa tygodnie. Jeśli zaś po prostu w niedzielę wieczorem postanowiłam zmienić od poniedziałku całe moje życie, to najdalej w środę moje plany były już w głębokiej rozsypce. I tak w kółko.
Nowe nawyki z „Siłą Nawyku”
Właśnie wtedy trafiłam na książkę „Siła nawyku” – lekką, popularno-naukową pozycję poświęconą tworzeniu się nawyków. Autor nie podawał w niej gotowych recept na wypracowanie nowych nawyków – raczej przyglądał się w niej temu jak wygląda proces formowania nawyków oraz ich zmieniania. Książkę czyta się jak trochę jak kryminał albo thriller – krok po kroku rozwiązujemy z autorem tajemnicę tworzenia się nowych nawyków. W efekcie książkę czyta się praktycznie jednym tchem.
Mi książka wpadła w ręce gdy byłam jeszcze na wakacjach w Gruzji. I to właśnie tam, po wyciągnięciu całkiem ciekawych wniosków z lektury książki, zaczęłam swój mały eksperyment.
Eksperyment
Postanowiłam wypracować w sobie jeden nowy nawyk, a na pierwszy ogień wybrałam ćwiczenia fizycznie. Rzuciłam sobie wyzwanie, że codziennie będę ćwiczyć (najczęściej padało na Ewą Chodakowską). Wybrałam taką formę wyzwania, ponieważ wymagała ode mnie zaangażowania raz dziennie, a nie przez cały dzień – tak jak w przypadku trzymania diety czy niejedzenia słodyczy. Raz dziennie miałam rozłożyć matę lub ręcznik i np. wykonać półgodzinny trening z Ewą.
Co więcej, mogłam jeść co chciałam. Chipsy, słodycze, dowolnej wielkości obiady. Mogłam robić co chciałam, bylebym tylko raz dziennie rozłożyła tę cholerną matę i zrobiła trening.
50 dni później
Efekty są… zaskakujące. I nie mam tu na myśli tylko sylwetki (która zmienia się powoli ale skutecznie na plus). Dotychczas wyzwaniom z serii „wszystko albo nic” towarzyszyło silne napięcie i stres, spowodowane strachem, że znów się poddam, pęknę, nie dam rady. Tym razem było inaczej. Na początku odczuwałam jeszcze pewien rodzaju stresu związany z podejmowaniem nowych wyzwań (i wtedy w ruch szły słodycze), ale potem trochę się wyluzowałam – i wtedy jakoś samo puściło. Skończyły się ataki na lodówkę. Jadłam te przysmaki na które miałam ochotę – ale jadłam ich mniej. I to nie dlatego, że narzuciłam sobie jakiś reżim, tylko dlatego, że nie musiałam ich jeść (bo paradoksalnie mogłam?).
Poza codziennymi treningami od 3 tygodni nie jem też słodyczy – to kolejna rzecz, którą chcę wypracować. I idzie mi póki co całkiem nieźle. Poczucie, że poradziłam sobie z jednym nawykiem dodało mi dodatkowej motywacji przy wypracowywaniu kolejnego nawyku (nawiasem mówiąc – ruszamy właśnie z nowym, październikowym wyzwaniem – może masz ochotę się przyłączyć?)
Niesamowicie ważne okazało się też dla mnie w tym wszystkim pielęgnowanie moich „małych zwycięstw” związanych z wypracowywanym nawykiem. Widok kolejnych zakreślonych w kalendarzu dni daje mi cały czas naprawdę dużo satysfakcji i nie pozwala póki co przestać pracować nad wypracowywaniem moich nowych nawyków. Wiecie – w pewnym momencie po prostu było mi żal przestać.
Czy warto kupić książkę „Siła Nawyku”?
Jeśli macie problem z samodyscypliną to tak – zdecydowanie zachęcam Was do tego. Książka nie rozwiąże za Was problemów, ale pomoże przyjrzeć się naszym własnym nawykom i przemyśleć nasze dotychczasowe zachowanie.
Co ja wyniosłam dla siebie z tej książki? Przede wszystkim dwie rzeczy:
1. Warto zacząć od tylko jednego nawyku – wiem – czasem trudno ograniczyć się tylko do jednej rzeczy kiedy przecież marzymy o „spektakularnej metamorfozie”. Ale jak mówił mój znajomy „albo rybki albo pipki”. Uzbrój się w cierpliwość i zacznij od jednej rzeczy – a najlepiej od czegoś małego i prostego. Dlaczego? Patrz punkt 2.
2. Siła woli jest jak mięsień, który zbyt mocno nadwyrężany po prostu przestaje działać – tak to niestety wygląda, że jeśli próbujemy na raz zmienić całe nasze życie, to o ile nie mamy z tyłu głowy jakiejś turbo motywacji, to prawdopodobnie odpadniemy najpóźniej po dwóch tygodniach. Same z doświadczenia napewno wiecie jak to jest kiedy na początku diety jesteście niesamowicie zmotywowane, ale potem po prostu poddajecie się przytłoczone nadmiarem rzeczy których nie wolno Wam robić (albo które musicie robić). A chodzi przecież o to żeby się nie poddać i wytrwać.
Te rzeczy były dla mnie kluczowe. Jednocześnie cała lektura książki była dla mnie dużą motywacją – dała mi wiarę w to, że „można”. Że można przezwyciężyć tę narastającą w nas bierność; że można wypracować w sobie dyscyplinę; że można spróbować zawalczyć o siebie inaczej – bez stawiania wszystkiego na jedną kartę. Że można, a nawet trzeba dać sobie czas na zmiany.
Gdybyś chciała kupić książkę „Siła nawyku” zachęcam Cie do skorzystania z księgarni inbook.pl.
Link do inbook to tak zwany link afiliacyjny. Kliknięcie w niego Ciebie nic nie kosztuje, ale dla mnie jest swego rodzaju wsparciem, ponieważ jeśli kupisz książkę przechodząc do księgarni z mojej strony, to ja otrzymam za to niewielką prowizję. Koniec końców „Siłę nawyku” rekomenduję Ci tak czy owak (niezależnie w jakiej księgarni ją kupisz), ponieważ mi samej ta książka bardzo pomogła i Tobie też mogę ją polecić.
A tymczasem do zobaczenia na Insta
Pozdrawiam
Ola Foryś | @wild.rocks
Inne artykuły o Instagramie na blogu Wild Rocks, które mogą Cię zainteresować:
Właśnie tego mi trzeba! Jeszcze nie wiem nad czym się skupię, chyba nad lepszą organizacją czasu i planowaniem.
super! moze np. tworzenie listy „to do” na nastepny dzien kazdego wieczora?
Bardzo fajny wpis, choć ja już mam dużo dobrych nawyków. Ale pewnie polecę innym 🙂
Hej! A podzielisz się jakimś pro-tipem jak je wypracowywałas?
Hmm, u mnie to kwestia przekonania samej siebie, że wyznaczony cel to faktycznie to, co chcę osiągnąć. Np. – chciałam schudnąć, więc znalazłam metodę, która wydała mi się sensowna i po prostu zaczęłam stosować się do tej metody – bez żadnych wymówek. Gdy zaczęłam widzieć efekty, motywowało mnie to do utrzymywania takiej zmiany nawyków żywieniowych. Podobnie z moją pasją, która przerodziła się w biznes – ponieważ mam mało czasu (praca na etacie, dwójka małych córeczek, które nie pozwalają mi tworzyć, gdy nie śpią :), wiedziałam, że mogę tylko osiągnąć to, co chcę, jeśli będę codziennie, przez 2-3 godziny wieczorem, gdy córki już śpią, szyć, a potem tworzyć od podstaw swój biznes, prowadzić bloga itp. I tak pozbyłam się nawyku włączania telewizora bez sensu, czy przeglądania sobie stron internetowych tak po prostu, dla zabicia czasu.
Lidia – jestem pod wrażeniem Twojej samodyscypliny. Ja się ciągle jeszcze muszę jej uczyć, ale i tak uważam że jest całkiem niezle skoro udało mi sie przez miesiac codziennie cwiczyc. teraz kolejne małe nawyki i za rok bede „nowym” czlowiekiem 😉
Super! Może w końcu sama będę miała motywację do robienia czegoś, czego jeszcze nie robię 🙂
Kalendarz na wrzesień pobieram i pewnie pochwalę się efektami w przyszłym miesiącu 🙂
Ania – to naprawdę super. I wierz mi – możesz się naprawdę zdziwić efektami takiej systematycznej rpacy nad nowym nawykiem.
Super ? start 1.09 trzymajcie za mnie kciuki ?
trzymam trzymam!
To ja tak miałam z bieganiem. Dłuuuugo nie mogłam zebrać dupska, żeby wyjść z domu, aż w końcu wyszłam z domu. I od tej pory co drugi dzień nie ma siły, żebym nie poszła biegać.
I raz, że super się potem czuję.
Dwa, że jakoś przeszła mi ochota na jedzenie słodyczy i innych tego typu smakołyków (drożdżówek etc) – bo skoro robię coś dla siebie, to po co to potem zaśmiecać syfem.
Trzy, że mam jakieś takie wewnętrzne poczucie satysfakcji, że jestem konsekwentna, a wcale nie kosztuje mnie to tyle wysiłku, ile by się wydawało.
Najtrudniej zacząć, ale warto. Bo potem samoistnie wchodzi w nawyk 😉
Dokładnie tak!
Jesli chodzi o punkt trzeci – dla mnie to poczucie konsekwencji przekładało się na to, że mam więcej wiary w to że sobie poradzę również z innymi rzeczami – jeśli poradziłam sobie z tym żeby ćwiczyć, to mogę założyć że uda mi się też ze słodyczami etc.
A jak długo udaje Ci się już biegać co drugi dzień?
Dopiero półtora miesiąca. Ale biorąc pod uwagę, że wcześniej z żadnym sportem nie miałam nic wspólnego, uważam to za spory sukces. Mało tego, coraz bardziej mnie to jara ?
A z tym przekładaniem się na inne obszary życia -na pewno takir wypracowywanie nawyku i konsekwencja dodają pewności siebie ?
żartujesz? półtora miesiąca to świetny wunik – zwłaszcza jeśli tak jak sama mówisz aktywność fizyczna nie była dla Ciebie czymś oczywistym. trzymam kciuki za kolejne miesiące.
PS. A bieganie naprawdę wciaga. <3
Super. A pochwalisz się nam jakie to nawyki?
np. siłownia, zajęcia z tańca, różne nawyki dotyczące odżywiania 🙂
Hej Sabina. tak – 30 minut jest naprawdę całkiem wykonalne. Po miesiacu treningów wprowadziłam sobie jeszcze zero słodyczy, i póki co to tez jest całkiem wykonalne – wiem ze dałam rade miesiac z treningami, to czemu nie bez słodyczy? Wiesz o co mi chodzi?
Ja też mam odwieczny problem ze swoim słomianym zapałem… Zabierałam się w życiu milion razy za milion rzeczy i niewiele zostaje ze mną na stałe 🙂 Wiosną udało mi się za siebie wziąć, przeszłam na dietę, ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu i było super. Nawyki z diety ze mną na szczęście zostały, chociaż już nie trzymam się tych 1500 kcal, bo nie ma takiej potrzeby, to wciąż jem 4-5 posiłków dziennie, piję dużo wody. Natomiast z ćwiczeniami było tak, że nabawiłam się dosyć poważnej kontuzji ścięgna Achillesa i teraz ciężko mi wrócić :/ U mnie faktycznie najlepiej sprawdza się metoda małych kroków. Najpierw była dieta, później doszły ćwiczenia, bo sama tego chciałam. Muszę do tego wrócić 🙂
No bardziej w punkt się nie da o mnie jak – Magda Słomiany zapał. Powiem Ci, że to i tak całkiem duży krok (jak dla mnie) z tymi ćwiczeniami, ja pewnie na początek wybrałabym coś w stylu- przynajmniej raz dziennie łyknę Rutinoscorbin ;D Ale to ja.. W każdym razie w te wakacje dosyć mocno się zaparłam i faktycznie miałam tę turbomotywację, bo przez trzy miesiące siłownia 4 razy/tydz, rzucenie nałogu, usunięcie cukru i te de i moim najgorszym odstępstwem od zdrowego fit życia była jedna pszenna bułka z dżemem. Teraz wiadomo, wróciłam niejako do żywych, ale dużo nawyków zostało, szczególnie z tym cukrem i bieganiem. W końcu życie jest zbyt długie, by dać sobie pozwolenie na bycie brzydkim i grubym 😉
Masz rację Magda- te codzienne ćwiczenia okazały się koniec końców sporym wyzwaniem – zwłaszcza gdy pierwszy zapał trochę oklapł. Ale jest naprawdę coraz lepiej, ale ja zaczynam już mysleć planując kolejne dni że muszę tam uwzglednić swoje ćwiczenia. I to jest chyba najlepsze w tym wszystkim – żeby nawyk nad którym pracujesz wszedł Ci do tego stopnia w krew, że nie wyobrażasz sobie że mogłabyś to „olać” (np. jak mycie zębów).
Trzymam kciuki za Twoje bieganie i ban na cukier <3
Chyba przekonałaś mnie do tej książki!
Spróbuj koniecznie – naprawdę możesz się zdziwić efektów.
Zaintrygowałaś mnie, dopisałam do listy książek „do przeczytania” 🙂
Pingback: #DzikaMobilizacja - Wyzwanie na październik - Wild Rocks
Pingback: Podsumowanie września + jesienna tapeta z kalendarzem na październik - Wild Rocks
Ja zawiodłem się na tej książce. Może dlatego, że dostawała wiele świetnych recenzji i zbyt wiele po niej oczekiwałem. Autor wprawdzie uświadamia czytelników jak ważne w życiu są dobre nawyki ale nie do końca pokazuje jak skutecznie je sobie wyrobić.
Ha! Fakt – w książce brakuje konkretnych wytycznych jak zacząć zmieniać nawyki. Ale mi jakoś udało się wyciągnąć z tego trochę wniosków dla siebie i przede wszystkim zamiast probować zmieniać wszystkie nawyki na raz skoncentrowałam się na zmianie tylko jednego nawyku. I w tej formie to rzeczywiście działa bardzo fajnie.
Dziekuję Ci że to wyłapałaś! Już poprawione, można pobierać bez problemu wszystkie trzy tapety!
<3 <3 <3
Pingback: Listopadowe wyzwanie + materiały do pobrania - Wild Rocks
Pingback: Co to jest "Projekt Łania" + karta pomiarów do pobrania - Wild Rocks
Pingback: Styczniowe wyzwanie - Wild Rocks
Pingback: Dlaczego potrzebujemy małych kroczków? - Wild Rocks